Wigilia Bożego Narodzenia to najbardziej uroczysty dzień w roku, z którym powiązanych jest wiele obrzędów. Jednym z nich jest uroczysta msza święta nazywana pasterką albo północką, ponieważ celebruje się ją o północy. W trakcie pasterki głośno biją wszystkie kościelne dzwony w Polsce, śpiewane są podniosłe pieśni kościelne i kolędy, zwłaszcza „Bóg się rodzi”, oznajmiająca początek dnia i święta Bożego Narodzenia. Nabożeństwo nocne ku chwale Dzieciątka Jezus do liturgii Kościoła powszechnego zostało wprowadzone w VI wieku. Początkowo pasterka odbywała się tylko w Jerozolimie i Betlejem – zwyczaj ten celebrowany jest do dnia dzisiejszego. Pasterkę odprawia się w Grocie Narodzenia, nazywanej Grotą Mleczną, potem nabożeństwo przenosi się do podziemi bazyliki Bożego Narodzenia w Betlejem. W podłodze bazyliki, tuż przy ołtarzu, mieści gwiazda srebrna. Gwiazda ta oznacza święte miejsce, w którym na świat miał przyjść Jezus Chrystus. Jest to miejsce otoczone wielką czcią, odwiedzane przez wszystkich pielgrzymów z całego świata chrześcijańskiego odwiedzających Ziemię Świętą i Betlejem.
W Polsce pasterkę zaczęto odprawiać w średniowieczu. Zawsze na tym nabożeństwie pojawiały się tłumy wiernych i zwyczaj ten zachował się do czasów współczesnych. Tradycja uczestnictwa w wigilijnej pasterce jest żywa i na wsiach, i w dużych miastach, a wszystkie kościoły niezmiennie są pełne modlących się ludzi. O ile jednak tradycja samej mszy zdołała się zachować, to już coraz rzadziej odbywają się z tej okazji rozmaite obrzędy. Dawniej przed pasterką odbywały się wyścigi bryczek i furmanek w drodze do kościoła. Wierzono bowiem, że ten gospodarz, który pojawi się w kościele jako pierwszy, będzie mógł się cieszyć najlepszymi zbiorami. Podobny wyścig, również w intencji udanych zbiorów, organizowano w drodze powrotnej, już po zakończeniu nabożeństwa. Młodzi ludzie podczas pasterki pozwalali sobie na liczne psoty. Na przykład krakowscy żacy przed pasterką wlewali atrament do kropielnic, zszywali w tajemnicy brzegi spódnic modlących się w kościele kobiet, przez co wstając z klęczek przewracały się one na podłogę ciągnąc za sobą sąsiadki z ławy. Zwyczaje te były zapowiedzią zbliżającego się karnawału.
W tradycji chrześcijańskiej Boże Narodzenie, po raz pierwszy pojawiło się w 354 roku. 25 grudzień jako „oficjalny” dzień Bożego Narodzenia, nie został wybrany przypadkowo. Święto to miało stanowić przeciwwagę, dla obchodzonego w tym samym czasie Dnia Narodzin Niezwyciężonego Słońca, poświęconemu perskiemu bogu Mitrze. W polskiej tradycji Boże Narodzenie od wieków było obchodzone godnie jako Wielkie Święto. Zwyczaj godnego uczczenia świąt Bożego Narodzenia, powiązany był ze słowiańskim zwyczajem zaślubin, które inaczej określano godami. Takie połączenie wywodziło się z tradycji ludowej, w której 25 grudnia był nie tylko dniem narodzin Boga, ale również zaślubin (godów) dnia i nocy, ciemności i światła.
Z tego też powodu, Boże Narodzenie oraz okres do Trzech Króli nazywano godami bądź godnymi świętami. Dotychczas, w liturgii Kościoła, Boże Narodzenie jest pierwszym dniem całego cyklu świątecznego, podczas którego celebrowane są nabożeństwa i uroczystości kościelne na pamiątkę narodzenia Chrystusa. Trwają one, aż do 6 stycznia, do zamykającego cykl wielkiego święta Trzech Króli. Tak wzniosłe święto wymagało odpowiedniej oprawy, to też w pierwszy dzień godnych świąt, spędzano w rodzinnym gronie, w atmosferze spokoju, powagi i na wspólnym śpiewaniu kolęd. W tym dniu zakazane były wszelkie codzienne obowiązki, z wyjątkiem obrządku inwentarza. Nie organizowano zabaw ani wesel. Nie wolno było sprzątać, rąbać drwa, przynosić wody ze studni, rozpalać ognia pod kuchnią ani gotować. Wierzono też, że nie należy należało np. przeglądać się w lustrze, czesać i poprawiać splecionych rano warkoczy. Niezbędne prace należało wykonać dzień wcześniej przed Wigilią Bożego Narodzenia. Dzień ten spędzano w domu, bez przyjmowania i składania wizyt, wierzono bowiem, że nie należy domownikom zakłócać spokoju i pobożnego nastroju Bożego Narodzenia. Wszelkie spotkania z krewnymi przekładano na dzień następny.
Dzień Świętego Szczepana, jest drugim świątecznym dniem okresu bożonarodzeniowego. Pomimo, iż dzień ten poświęcony jest pierwszemu męczennikowi, wszelka powaga z dnia poprzedniego zostaje zastąpiona wesołością i zabawą. Pierwszą okazją do płatania figli są msze święte, podczas których posypuje się księdza i kościelnego a w niektórych regionach Polski również wiernych, owsem. Zwyczaj ten ma nawiązywać do męczeńskiej śmierci Świętego Szczepana, który został ukamienowany. Po wyjściu z kościoła kawalerowie rzucali owsem w ładne dziewczęta, na dziedzińcu kościelnym z piskiem i śmiechem obrzucały się nim dzieci.
W południowej Polsce, szczególnie na Pogórzu Rzeszowskim, ziemi sądeckiej i Podhalu, osoby odwiedzające innych gospodarzy z życzeniami określano mianem podłaźników. Składanie życzeń natomiast nazywano chodzeniem na podłaź. U Lachów Sądeckich, z Podegrodzia i okolicznych wsi, chodzi się na podłaź całymi wielkimi grupami; bo idąc od domu do domu, z każdego zabiera się, w dalszą wędrówkę, jednego przynajmniej podłaźnika. W ten sposób grupa osób chodzących z życzeniami i śpiewających kolędy (czyli podłaźników) staje się coraz liczniejsza, a wspólna zabawa coraz lepsza i weselsza.
Jednym ze zwyczajów w dniu świętego Szczepana były tzw. chodzenie w konkury. Odwiedzenie domostwa, gdzie mieszkała panna gotowa do zamążpójścia, przez podłaźnika-kawalera, było traktowane jako poważne zamiary, szczególnie kiedy młodzieniec usiadł pod podłaźniczką (tym mianem określano również ozdoby domowe), bądź choinką w latach późniejszych. Kawaler – podłaźnik starał się więc podczas takiej wizyty wypaść jak najlepiej, aby spodobać się dziewczynie i pozyskać przychylność jej rodziców. Dziewczyna natomiast miała okazję, aby popisać się przed nim swoją gospodarnością, schludnością, umiejętnością dbania o dom, zręcznością i biegłością w wykonywaniu świątecznych dekoracji oraz gościnnością, a więc zaprezentować się jako przyszła dobra i staranna gospodyni.